Nowy świat - ania203
A A A
ROZDZIAŁ 1

Z matką żegnałam się po kryjomu. Sama nie wiem, dlaczego. Chyba po prostu wstydziłam się ucieczki z Maroii, mojego domu. A poza tym nikt nie zrozumiałby mnie gdybym w pewne popołudnie przysiadła na mchu i oznajmiła: chcę człowieka. O nie! Gardzono by mną. Bo jak niby istota jak ja idealna, bez jednej skazy może chcieć mężczyzny? Takiego prawdziwego i zarazem kompletnie ode mnie innego.
Sama matka próbowała przekonać mnie bym została mówiąc coś w rodzaju:
-Nie zostawiaj lasu… Nie zostawiaj mnie! Wiesz, że ja uschnę z tęsknoty za tobą. Nie mam nikogo innego oprócz ciebie!- To było jasne, że próbowała wziąć mnie na litość, ale ja nie chciałam zostać, nie mogłam zostać! Zbyt wiele złych rzeczy wydarzyło się wokół mnie. Nie przetrwałabym w lesie ani dnia dłużej.
Przed samym opuszczeniem Maroii mama dała mi kamień człowieczeństwa. Kiedy tylko włożyłam go w kieszeń mojej skąpej szaty zaczęłam się zmieniać. Moja skóra z zielonkawej stała się lekko brązowa jakbym opalała się na słońcu. Zamknęłam załzawione oczy, bo całe ciało bolało mnie niemiłosiernie. Jakby ktoś wyrywał mi kończyny i doszywał nowe, większe i silniejsze. Nie wiem czy krzyczałam. Ból był zbyt silny, bym zwracała uwagę na noś innego.
Kiedy tortury dobiegły końca lekko zdenerwowana otworzyłam oczy, żeby ujrzeć świat, jakiego nie znałam. Wszystko było inne. Kolory na pewno nie były takie wyraziste, ale mogłam obejrzeć las w zupełnie innym świetle. Ptaki- nasi wrogowie, nie były już takie wielkie i widziałam je bez problemu siedzące na gałęziach drzew. Dla mojego gatunku są one bardzo niebezpieczne, bo często rujnują nam nasze domy nawet nie zdając sobie z tego sprawy.
Gdy nasyciłam się widokiem dotarło do mnie, że nie mam pojęcia gdzie jest wejście do Maroii, do mojego domu. Schyliłam się nad kępką mchu. Byłam pewna, że gdzieś tam jest moja matka. Bałam się dotykać czegokolwiek rękoma, bo z łatwością mogłabym złamać komuś nogę. Teraz przecież mój palec wskazujący jest pięć razy większy niż ciało elfa!
Nagle coś usłyszałam. Nie były to jednak słowa słyszane uszami. W sercu poczułam ciepło. Wiedziałam, że to moja matka. Ona mówiła do mnie miłością!
-Nie zobaczysz nas dopóki jesteś w ludzkim ciele, ale pamiętaj, że możesz tu wrócić. Maroja będzie twoim domem na zawsze. Powodzenia Albo.
Wiedziałam już, co mam zrobić. Wstałam z ziemi i ruszyłam żwawym krokiem ani razu nie oglądając się za siebie.

*

Podróżuję już któryś tam miesiąc i nie znalazłam jeszcze żadnego mężczyzny, który spełniłby moje oczekiwania. Jestem wykończona. Nie miałam nic w ustach od kilku dni. Parę razy dopuściłam się nawet małej kradzieży. Nie mam pieniędzy na jedzenie. Nie mam gdzie spać. Moja dusza mówi mi „wracaj do Maroii”, ale jestem zbyt dumna, by po prostu powiedzieć matce, że mi się nie udało, że jestem za słaba. Nie wiem czy ktoś w lesie spostrzegł już moją nieobecność. Ciekawe jak Saha, moja matka, tłumaczy moje zniknięcie. Nigdy jakoś nie omawiałyśmy tego tematu.
Z każdym porankiem czuję jak moje nowe ludzkie nogi słabną i coraz częściej muszę robić przerwy na odpoczynek w jakiś polach lub na łąkach. Co ja sobie głupia myślałam? Że wyjdę z lasu i od razu przede mną pojawi się rycerz na koniu? Chyba naprawdę oszalałam. Nie powinno mnie tu być. Nie należę do ludzkiego świata, moja psychika nie nadaje się do tej krainy.
Ale już za późno by cokolwiek zmienić. Zbyt daleko się posunęłam. Nawet gdybym wróciła do domu, a matka przywitałaby mnie z otwartymi ramionami nic nie byłoby już takie same.
Weszłam do jakiegoś miasteczka. Mój mózg nie zarejestrował nawet jego nazwy. Jestem wycieńczona i myślę tylko o śmierci. Tak, chciałabym umrzeć! Byłoby to na pewno lepsze niż życie w takiej nędzy, nie jestem przyzwyczajona do takiego świata.
Koło jakiegoś bloku znalazłam ławeczkę i o niczym już nie myśląc rzuciłam się na nią jak długa. Miałam jedynie nadzieję, że jak już zasnę to nigdy więcej się nie obudzę.

ROZDZIAŁ 2

-Zobacz, jaka ona chuda. Musiała nie jeść przez kilka dni. Pewnie też jest odwodniona.
Usłyszałam głos jakiejś nieznajomej kobiety. Musiała pochylać się nade mną, bo doskonale czułam jej oddech na policzkach. Czyli jednak nie umarłam. Dlaczego moje marzenia nigdy się nie spełniają?! Boże, co ja ci zrobiłam?
-Spójrz kochanie, chyba się poruszyła!
Tym razem to był mężczyzna. Nie wiem, dlaczego tak krzyknął. To jasne, że się ruszam. Już mnie plecy bolą od tego leżenia.
-Honorato, idź prędko zrobić herbatę, chyba za moment się obudzi!
Znowu krzyk. Czy ten facet nie umie normalnie gadać? A poza tym, co to za imię „Honorata”? W życiu o takim nie słyszałam. W każdym razie ten mężczyzna miał rację. Powinnam już wstać i ruszyć w drogę byle dalej od tego miejsca.
Spróbowałam lekko uchylić powieki, by moje oczy przyzwyczaiły się do światła. Po kilku sekundach westchnęłam zrezygnowana i otworzyłam je całkiem.
Tak jak przypuszczałam mężczyzna był już w podeszłym wieku. Jego siwe wąsy poruszyły się śmiesznie w górę i w dół, kiedy spojrzałam na niego swoimi wielkimi zielonymi oczami. Chciałam wstać, ale straciłam równowagę i z powrotem upadłam na wersalkę. W tym momencie do pokoju wpadła Honorata z parującym kubkiem w jednej ręce i jakimiś tabletkami w drugiej.
-Proszę kochanie, napij się tego. To herbatka z sokiem malinowym. Od razu postawi cię na nogi.
-Kochanie?- Spytałam zaczepnie. Kobieta lekko zmieszana spojrzała na męża.
-Przepraszam… W każdym razie powinnaś to wypić.- Podeszła do mnie i dała mi szklankę. Jak cudownie było zamoczyć spierzchnięte usta w tak ciepłym i aromatycznym napoju. Czułam jak gorący płyn spływa w moim ciele i bulgocze w brzuchu. Wypiłam wszystko za jednym razem i kiedy odstawiłam kubek z napisem „Z tobą na zawsze”, na pobliski stoliczek mogłam w końcu przyjrzeć się pokoju, w którym spałam nie wiadomo ile czasu. Pierwszą rzeczą, jaką zauważyłam było to, że jest bardzo wąski i urządzony w staromodnym stylu. Naprzeciwko mnie stał regał na całą ścianę i oprócz niego, łóżka i małego stolika nie było tu nic więcej. Widziałam już wiele domów, zawsze interesowało mnie życie ludzi, w nocy wykradałam się do pobliskich miasteczek i przyglądałam się życiu istot tak ode mnie różnych, ale ten w niewiadomy sposób był niezwykły, taki magiczny.
Pani Honorata tak jak jej mąż miała siwe włosy, ale była bardzo zadbana. Miała na sobie oliwkową marynarkę i czarne spodnie, a na oczach widać było beżowy cień do powiek.
-Dziękuję za herbatę pani Honorato.- Powiedziałam jak najmilej mogłam.- Na mnie już czas.
-W żadnym wypadku panienko.- Powiedział stanowczo starzec.
-Mój mąż ma rację. Powinnaś tu zostać i zdobyć siły.- Spojrzała na mnie jakby była moją matką i martwiła się o mnie. Poczułam smutek. Już od tak dawna nie widziałam Sahy, nawet nie pożegnałam się z nią w odpowiedni sposób. Nie powiedziałam jej jak bardzo ją kocham.- Jak masz na imię?- Zapytała staruszka.
-Alba, mam na imię Alba.- Powiedziałam niezbyt przytomnie.
-Miło mi cię poznać Albo.- Mąż Honoraty podał mi rękę, a ja uścisnęłam ją słabo. Nie miałam jeszcze dosyć siły nawet na taki prosty gest.- Ja mam na imię Włodzimierz, a to jest moja małżonka Honorata, ale chyba to już wiesz?- Uśmiechnął się do mnie. Próbowałam odwzajemnić ten uśmiech, ale prawdopodobnie wyszedł z tego tylko grymas, bo spojrzeli na siebie zaniepokojeni.
-Jak znalazłaś się tu Albo? Wcześniej nigdzie cię nie widziałam, a tu, w Kraśniku znam wszystkich.
-Jestem Niemką.
-W takim razie bardzo dobrze mówisz po Polsku.- Pochwalił mnie pan Włodzimierz. Nie mógł przecież wiedzieć, że elfy znają większość języków świata. Sami nie wiemy jak to jest. Nigdy się nich nie uczyliśmy. Po prostu rodzimy się i umiemy perfekcyjnie rozmawiać w iluś tam językach.- A jak się tu dotarłaś? Samolotem? A może pociągiem?
Pokiwałam przecząco głową i powiedziałam patrząc na swoje ręce:
-Ja tu przyszłam.
-To dlatego jesteś taka zmizerniała!- Jęknęła cicho pani Honorata, a po jej policzkach spłynęło kilka łez. Nie spodobało mi się to.
-Proszę nade mną nie płakać!- Powiedziałam dosyć bezczelnie.- Nie chcę współczucia, sama wybrałam taką drogę.
Zapadła niezręczna cisza. Pani Honorata wytarła prędko łzy, ale jeszcze przez chwilę nie mogła powstrzymać się od chlipania. Jej mąż objął ją ramieniem, a potem zapytał mnie rzeczowo:
-Co na to twoja matka?
-Moja mama szanuje moje decyzje. Oczywiście nie zawsze jest ze mną zgodna, ale cokolwiek zrobię wspiera mnie i mi pomaga.
-A ojciec?
Nagle zesztywniałam jakby ktoś rzucił na mnie zaklęcie, przestałam nawet oddychać! Małżonkowie spostrzegli to i znowu spojrzeli na siebie ukradkiem myśląc chyba, że tego nie zauważę.
-Przepraszam, ale nie chcę rozmawiać na temat mojego ojca, matki ani mojego pochodzenia.
-Oczywiście, oczywiście. Ale zostaniesz z nami, chociaż na jakiś czas? Nie możesz ruszyć w drogę w takim stanie. Jeszcze nabawisz się jakiegoś choróbska.
-Dziękuję za propozycję. Mogę przemyśleć to w samotności?
Kiwnęli głowami i wyszli z pokoju zamykając drzwi. Sama nie mogłam uwierzyć, że stać mnie na tyle spokoju i dyplomacji. W ustach dalej miałam sucho, więc pierwsze co zrobiłam, to podbiegłam do stoliczka i wzięłam kubek. Niestety zostały w nim tylko dwie małe kropelki herbaty. Rzuciłam się na wersalkę. Była taka wygodna. Aż nie chciało mi się pomyśleć, że tego wieczoru miałabym opuścić tych, bądź, co bądź miłych ludzi.
I zaraz w głowie usłyszałam słowa pani Honoraty, „Ale zostaniesz z nami, chociaż na jakiś czas?”. Ona miała rację. Powinnam zostać. Nie mam siły, by iść dalej. Nie mam siły szukać miłości mojego życia. Ale gdybym została musiałabym powiedzieć im o mnie praktycznie wszystko. Bo dlaczego niby chcieliby gościć jakąś przybłędę, o której nic nie wiedzą. Nagle kamień człowieczeństwa zaczął ciążyć mi w kieszeni jakby chciał koniecznie oderwać się ode mnie bym znów mogła być elfem. Nie poddam się tak łatwo, szepnęłam do niego.
Dobrze, więc jeśli zostanę będę musiała im coś o sobie powiedzieć. A może nie będą tego oczekiwać? W końcu przed chwilą pogodzili się z tym, że nie chce gadać o swojej przeszłości, a szczególnie o ojcu… Jeszcze z byt bardzo boli.
W takim razie, jeśli przemilczałabym temat rodziny to i tak był inny problem. Muszę płacić im za wynajem pokoju, a ja przecież nie mam ani grosza przy duszy. Nie wiem czy ktoś mnie zatrudni. Sporo umiem, ale nie mam żadnych papierów, że skończyłam jakąkolwiek szkołę. To życie człowieka jest strasznie trudne!
Leżałam jeszcze chwilę myśląc. Kiedy niebo zaczęło robić się różowawe wstałam i wyszłam z pokoju. Kuchnia była na lewo. Zobaczyłam oliwkowy żakiet pani Honoraty i od razu tam ruszyłam. Kiedy mnie zauważyli prędko wstali z krzeseł. Lekko się speszyłam. Nigdy nie okazywano mi aż tyle ciepła, ale oczywiście matka była dla mnie dobra na swój sposób.
-Pewnie jesteś głodna. Odgrzeję ci zupy.- Powiedziała pani Honorata i stanęła przy kuchence. Jej mąż natomiast wskazał mi ręką jedno z czterech krzeseł.
-Ja już podjęłam decyzję…- Zaczęłam, ale pani Honorata przerwała mi wpół zdania.
-O tym porozmawiamy jak będziesz miała pełny żołądek.
I po chwili przede mną pojawił się talerz z pomidorówką. Powiem szczerze, że świeczki stanęły mi w oczach. Byłam im strasznie wdzięczna. Kiedy ja jadłam oni siedzieli cichutko przed stołem nie odzywając się ani słówkiem. Kiedy skończyłam, chciałam wstać i zanieść talerz do zlewu, ale pan Włodzimierz zrobił to za mnie.
-Jesteś naszym gościem. Nie będziesz tu sprzątać.
-Dziękuję.- Szepnęłam.
-Więc, co chciałaś nam powiedzieć Albo?- Zapytała staruszka.
-Nie wiem, od czego zacząć…- Zamyśliłam się.- Czy ja naprawdę mogę zostać tu na jakiś czas? Ja zapłacę za wynajem pokoju jak tylko znajdę pracę i naprawdę będę pani pomagać i…- Reszty moich słów już chyba nie słyszeli, bo pani Honorata wzięła mnie w objęcia i głaskała mnie po włosach, a jej mąż? Cóż, on stał z roziskrzonymi oczami i uradowany patrzył na nas. Zrobiło mi się tak przyjemnie. Tak jakby oni byli moimi prawdziwymi rodzicami.



ROZDZIAŁ 3

U państwa Prackich mieszkam już od ponad tygodnia. Zajęłam ten pokój, w którym obudziłam się po raz pierwszy.
Z panią Honoratą przebywam niemal non stop. Nie znam na nią innego określenia niż matka. Ludzka matka. Ale to nie znaczy, że o mojej prawdziwej mamie, Sahi, zapomniałam. Jednak między mną a nią powstał mur, którego nie mogę przebić. Nagle stała się dla mnie taka obca, jakbym wcale jej nie znała i mało co pamiętała, a to mnie przeraża.
Chyba w czwarty dzień pobytu w tym domu zapytałam panią Honoratę:
-Dlaczego tak wam zależało, bym tu została?
Spojrzała na mnie uważnie, jakby zastanawiała się czy może mi zdradzić tę informację.
-Byłaś taka chuda i mizerna. Leżałaś taka bezbronna na tej ławce. Nie mogliśmy cię po prostu tam zostawić…- Zamyśliła się na moment, a potem szepnęła.- A poza tym tak bardzo przypominasz naszą córkę.
- Gdzie ona teraz jest?- Zapytałam równie cicho.
-Wyjechała za granicę, rok później umarła w wypadku samochodowym. W lutym minęło już szesnaście lat od tej tragedii, a my z Włodzimierzem jeszcze do końca się z tym nie pogodziliśmy.- Pochyliła głowę, ale nie płakała, chyba wylała już wszystkie łzy.
Zadrżałam lekko, miałam nadzieję, że pani Honorata nie zauważyła tego. To, że przypominałam jej córkę, było zastanawiające. Dlaczego ja, Alba, w ludzkim ciele upodobniłam się do kogoś innego, do kogoś zmarłego. Myślałam, że w tym świecie wszyscy są inni, różnią się wyglądem, charakterem, a tu proszę! Niespodzianka! Zastanawiałam się przez chwilę, co mam wspólnego z tą dziewczyną. Pani Honorata wyczytała chyba to z mojej twarzy, bo wzięła głęboki oddech i powiedziała prawie, że normalnie:
-Te same wielkie, zielone oczy i palce, długie i chude… Tak Albo, znam na pamięć każdy palec Niny, jakkolwiek to brzmi. Pokaż no mi tu tą twoją łapkę.- Spojrzała mi w oczy, a ja podałam jej dłoń nie bardzo panując nad jej drżeniem.- O widzisz ten palec. Ona miała taką samą gulkę.
Marzyłam by wreszcie mnie puściła. Nie wiem, dlaczego, ale jej dotyk sprawiał mi przykrość. Stało się tak pierwszy raz. Zazwyczaj lubiłam, kiedy okazywała mi czułość, a teraz patrząc na jej wilgotne oczy wiedziałam, że to nie mnie chce mieć tu przy sobie. W końcu zrozumiałam, co miała na myśli mówiąc: „tak bardzo przypominasz naszą córkę”. To zdanie zagnieździło się w moim mózgu nie dając mi spokoju. „Tak bardzo przypominasz naszą córkę.” To było oczywiste, że patrząc na mnie widziała Ninę. Nie wzięliby mnie do siebie, gdybym przypominała kogoś innego, a jeśli nawet to nie chcieliby tak bardzo, żebym tu została. W moim sercu pojawiło się coś, czego jeszcze nigdy nie czułam. Zazdrość. Byłam zazdrosna o kobietę, którą poznałam tydzień temu. Niemożliwe. Za wszelką cenę chciałam się pozbyć tego uczucia, ale z każdą moją próbą to uczucie stawało się coraz większe i większe.
Z tego przykrego położenia uratował mnie pan Włodzimierz przekręcając klucz w zamku. Wyrwałam się pani Honoracie, by pobiec do kuchni i odgrzać mu zupę. Zawsze dziękował mi takim miłym uśmiechem, a ja cała w skowronkach siadałam przed nim i zdawałam relację ze spędzonego dnia.

*


Nie zgodzili się bym poszła do pracy. Nie chcą żadnych pieniędzy za dach nad głową, jedzenie i wodę. Więc siedzę w swoim małym pokoiku z łokciami wspartymi o parapet i czuję, że muszę coś robić, bo zwariuję. Naprawdę czuję się samotna. Oczywiście pani Honorata daje mi dużo ciepła, ale nie o taką bliskość mi chodzi. Potrzebuję przyjaciela, kompana. Jakie to dziwne, z Maroii uciekałam przed tym, bałam się bliskości, a w ludzkim ciele pragnę, choć grama miłości, chociaż nikt nie może jej zważyć. Czuję się jak ten jeden jedyny obłok na błękitnym niebie.
Czasami zastanawiam się czy ludzkie ciało powinno być mi dane. Chyba nie umiem w pełni go wykorzystać. Może Saha niepotrzebnie mi go podarowała. Możliwe, że jakiś elf wykorzystałby znacznie lepiej kamień człowieczeństwa. Nie wiem, co mam o tym wszystkim myśleć.
Dzisiaj pan Włodzimierz przyniósł do domu fantastyczną nowinę. Fantastyczną dla niego i pani Honoraty.
-Kochanie, gdzie jesteś? Muszę coś ci powiedzieć.- Siedział już przy stole z parującą zupą przed nim.
-Już naprawdę nie możesz chwili zaczekać?- Pani Honorata weszła do kuchni z niezadowoloną miną. Na jednej czwartej głowy miała różowe papiloty.- W tym domu nie można nawet porządnie zakręcić sobie włosów.
-Wybacz kochanie, ale z taką nowiną nie mogę dłużej czekać!
Podsunęłam jej krzesło, a kiedy usiadła wygodnie lekko zaintrygowana, skierowałam się do swojego pokoju. Nie lubiłam uczestniczyć w ich domowo- rodzinnych pogaduszkach nadal byłam obca w tym domu, a przynajmniej tak się czułam.
-Nie odchodź Albo, ciebie też to dotyczy. – Obróciłam się gwałtownie i spojrzałam prosto w roziskrzone oczy starca. Skinął na mnie, a ja najwolniej jak umiałam podeszłam do blatu i oparłam o się niego.
-Włodzimierzu, powiedz wreszcie, co się stało!
-Nic się nie stało… Ale stanie się niedługo- uśmiechnął się kpiarsko, ale kiedy napotkał oburzony wzrok żony przybrał poważny ton.- W tę sobotę przyjedzie Małgorzata z Mariolą i Jankiem.
Pani Honorata krzyknęła zachwycona. Aż trudno było sobie wyobrazić, że kobieta w takim wieku może być tak podekscytowana. Prawie, że skakała po kuchni. W tej chwili dotarło do mnie, że chociaż to małżeństwo ma po tyle lat, duchem są wciąż młodzi i nadal korzystają z życia jak tylko mogą. Pan Włodzimierz na przykład w każdy czwartek chodzi na lekcje karate, a pani Honorata założyła klub gotowania z sąsiadkami.
Mimo wszystko patrzyłam na nią lekko zdumiona. Ta trójka musi być jakąś bliską rodziną, kimś ważnym dla państwa Prackich skoro tak cieszą się na ich odwiedziny.
-Małgorzata to moja młodsza siostra.- Powiedział pan Włodzimierz, jakby wiedział, o czym myślę.- Nieczęsto nas odwiedzają. Jej dzieci, Mariola i Janek, są niewiele starsi od ciebie. Zaprzyjaźnicie się.
Zaprzyjaźnimy się… Cóż, może i tak, ale nie wiem czy będę czuła się komfortowo w tych rodzinnych obiadkach i opowiastkach o przeszłości.
Poleć artykuł znajomym
Pobierz artykuł
Dodaj artykuł z PP do swojego czytnika RSS
  • Poleć ten artykuł znajomemu
  • E-mail znajomego:
  • E-mail polecającego:
  • Poleć ten artykuł znajomemu
  • Znajomy został poinformowany
ania203 · dnia 16.04.2010 09:09 · Czytań: 510 · Średnia ocena: 3 · Komentarzy: 2
Komentarze
Usunięty dnia 16.04.2010 20:06 Ocena: Dobre
Czuć klimat. Każdy wybiera ten, w którym nie mysli o pokłaskiwaniu... zazwyczaj.
tulipanowka dnia 17.04.2010 19:34 Ocena: Dobre
nałaziła się biedna Alba i nie spotkała żadnego faceta ;) /troszkę nudne, choć zaczynało się ciekawie/
Polecane
Ostatnie komentarze
Pokazuj tylko komentarze:
Do tekstów | Do zdjęć
Kazjuno
28/04/2024 16:30
Mnie też miło Pięknooka, że zauważyłaś. »
ajw
28/04/2024 10:25
Kajzunio- bardzo mi miło. Dziękuję za Twój komentarz :) »
ajw
28/04/2024 10:23
mede_o - jak miło, że wciąż jesteś. Wzruszyłaś mnie :)»
Kazjuno
28/04/2024 08:51
Duży szacun OWSIANKO! Opowiadanie przesycone humanitaryzmem… »
valeria
26/04/2024 21:35
Cieszę się, że podobają Ci się moje wiersze, one są z głębi… »
mike17
26/04/2024 19:28
Violu, jak zwykle poruszyłaś serca mego bicie :) Słońce… »
Kazjuno
26/04/2024 14:06
Brawo Jaago! Bardzo mi się podobało. Znakomite poczucie… »
Jacek Londyn
26/04/2024 12:43
Dzień dobry, Jaago. Anna nie wie gdzie mam majtki...… »
Kazjuno
24/04/2024 21:15
Dzięki Marku za komentarz i komplement oraz bardzo dobrą… »
Marek Adam Grabowski
24/04/2024 13:46
Fajny odcinek. Dobra jest ta scena w kiblu, chociaż… »
Marian
24/04/2024 07:49
Gabrielu, dziękuję za wizytę i komentarz. Masz rację, wielu… »
Kazjuno
24/04/2024 07:37
Dzięki piękna Pliszko za koment. Aż odetchnąłem z ulgą, bo… »
Kazjuno
24/04/2024 07:20
Dziękuję, Pliszko, za cenny komentarz. W pierwszej… »
dach64
24/04/2024 00:04
Nadchodzi ten moment i sięgamy po, w obecnych czasach… »
pliszka
23/04/2024 23:10
Kaz, tutaj bez wątpienia najwyższa ocena. Cinkciarska… »
ShoutBox
  • mike17
  • 28/04/2024 20:32
  • Mało nas zostało, komentujących. Masz rację, Kaziu. Ale co począć skoro ludzie nie mają woli uczestniczenia?
  • Kazjuno
  • 26/04/2024 10:20
  • Ratunku!!! Ruszcie 4 litery, piszcie i komentujcie. Do k***y nędzy! Portal poza aktywnością paru osób obumiera!
  • Zbigniew Szczypek
  • 01/04/2024 10:37
  • Z okazji Św. Wielkiej Nocy - Dużo zdrówka, wszelkiej pomyślności dla wszystkich na PP, a dzisiaj mokrego poniedziałku - jak najbardziej, także na zdrowie ;-}
  • Darcon
  • 30/03/2024 22:22
  • Życzę spokojnych i zdrowych Świąt Wielkiej Nocy. :) Wszystkiego co dla Was najlepsze. :)
  • mike17
  • 30/03/2024 15:48
  • Ode mnie dla Was wszystko, co najlepsze w nadchodzącą Wielkanoc - oby była spędzona w ciepłej, rodzinnej atmosferze :)
  • Yaro
  • 30/03/2024 11:12
  • Wesołych Świąt życzę wszystkim portalowiczom i szanownej redakcji.
  • Kazjuno
  • 28/03/2024 08:33
  • Mike 17, zobacz, po twoim wpisie pojawił się tekst! Dysponujesz magiczną mocą. Grtuluję.
  • mike17
  • 26/03/2024 22:20
  • Kaziu, ja kiedyś czekałem 2 tygodnie, ale się udało. Zachowaj zimną krew, bo na pewno Ci się uda. A jak się poczeka na coś dłużej, to bardziej cieszy, czyż nie?
Ostatnio widziani
Gości online:0
Najnowszy:Usunięty